Pisanie o bezpieczeństwie to w zasadzie pisanie o czyhających niebezpieczeństwach i rozwiązaniach, które pozwalają spać spokojnie. W zasadzie spokojniej. Nie pozwól, żebyś został przekonany, że jakiekolwiek narzędzia pozwalają na całkowite wyeliminowanie jakiegokolwiek zagrożenia.
Załóżmy, że obawiasz się złamania. Zastanawiasz się, co zrobić aby nigdy sobie niczego nie złamać. Chodzenie tylko po prostej nawierzchni, unikanie jazdy motocyklem czy rowerem wydaje się świetnym rozwiązaniem. Każdy przyzna, że ryzyko wciąż istnieje. Może rozwiązaniem jest położyć się w łóżku i nie wstawać? Wydaje się świetnym pomysłem na uniknięcie złamania (pomijając sam fakt spędzania całego dnia leżąc). Czy ryzyko spadło do zera? Nie, nie spadło. Jest bliskie zeru, ale wciąż istnieje, choćby możliwość upadku meteorytu wprost na Twoją stopę.
W ten oto sposób doszliśmy do zagadnienia ryzyka. Zgodnie z definicją języka polskiego ryzyko jest to możliwość, że coś się nie uda. Sformułowanie coś się nie uda między wierszami wskazuje, że aby było ryzyko musi być cel. Każdy z nas, w zasadzie każda istota żywa ma cel: przeżyć, zdobyć pożywienie, rozmnożyć się, zbudować schronienie, wejść na Śnieżkę, rozpocząć działalność gospodarczą, polecieć szybowcem. Każdy z powyższych celów może się nie udać. Na drodze do szczęścia stoją ryzyka, te ryzyka mogą wpłynąć na więcej niż jeden cel. Nieudany lot szybowcem może dość istotnie wpłynąć na cel zwany przeżyciem.
W tym całym zamieszaniu każdy z nas intuicyjnie przeprowadza w głowie analizę ryzyka. Jaka jest możliwość wystąpienia konkretnego ryzyka i jakie będą jego skutki – oto podstawy i fundament analizy ryzyka. Czy szybki prosty rachunek jest jednak ostateczną odpowiedzią czy podjąć ryzyko? Dlaczego Stefan poleci szybowcem, natomiast Szczepan odpuści sobie takie ekscytujące przeżycie?
Akceptacja ryzyka dla każdego jest na innym poziomie. Osiedlowa mądrość głosi: kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Nie należy jednak przekładać powyższej myśli na: kto ryzykuje, ten pije szampany. Niestety czasami kto ryzykuje, ten czasem wcale nie pije. Problem nagrody za ryzyko został opisany w XVIII wieku przez angielskiego ekonomistę R. Cantillona, który wskazywał, że zawody, które wiążą się z większym ryzykiem powinny być lepiej opłacane (np. marynarze czy piloci). Jeszcze więcej powinni zarabiać ci co ryzykują i posiadają specjalistyczną wiedzę. W świecie inwestycji, projekty obarczone większym ryzykiem, aby przyciągnąć inwestorów na talerzu podają obietnicę większych zysków.
Na koniec wróćmy do wyliczania ryzyka. Prawdopodobieństwo razy skutek, nie wchodząc w szczegóły wyliczania – a co w przypadku gdy nie znamy prawdopodobieństwa wystąpienia ryzyka? Jak miał obliczać prawdopodobieństwo pierwszy człowiek wsiadający na łódź, kierując się poza horyzont. Technicznie mówimy wtedy o niepewności, która jest nie policzalna. Niepewność wynika z braku informacji, nie z samego charakteru zdarzenia lub celu. Ryzyko ubezpieczymy, niepewności już nie.
Także, życzę wszystkim mniej niepewności, więcej ryzyka.